wtorek, 20 września 2011

view of silence

słucham po japońsku, czytam po japońsku, oglądam po japońsku, jem po japońsku. może ja mieszkam w Japonii?
kusi mnie ta malinówka, ale nie mam kieliszka. a wstyd pić z gwinta. cóż, tak czy inaczej już to zrobiłam. dobra, mocna, ładnie pachnie.

nie mogę za bardzo jeść. ogólnie nie mam ochoty. może to przez te wczorajsze piwa? nie, one były okej. i spało się po nich dobrze.

trochę się stresują przed piątkiem. w sumie nie wiem czym. zamiast kupić sweter, kupiłam książkę. prezent urodzinowy.

trzęsą mi się dłonie, zimno jest. może jednak jestem chora i to nie wina alergii? nie wiem, ciężko stwierdzić. poszłabym spać, ale nie mogę. dziwne to wszystko.

piątek, 9 września 2011

znów wędrujemy

byliśmy w Croatii, byliśmy w Czech Republic. poznaliśmy ciekawych ludzi, spotkaliśmy starych znajomych. w domu przeczytaliśmy kilka dramatów, kilka książek, obejrzeliśmy kilka filmów, seriali, ulicznych przedstawień. zjedliśmy za dużo, wypiliśmy stosunkowo za mało. umiejętność leżenia i stan bezczynności - 100%.

teraz mieszkamy pod jednym dachem, a nawet za jednym stołem, z wieczną panną Żbietą, wykorzystujemy umiejętności chodzenia, noszenia oraz mówienia do wypełnienia szatańskiej, białej książeczki danej nam na uczelnianej trollowni. oglądamy seriale, jemy i ogólnie egzystujemy na ile nas stać.

jednak kiedy słyszymy woodland hills nie potrafimy opanować wrażenia, że to wszystko trochę na pokaz. i pamiętamy każdą rozmowę na temat bezsensowności tej znajomości, jednak to nic nie dało. szkoda. staraliśmy się zapomnieć, najwidoczniej bezskutecznie.